Wielkanoc na Podhalu
Na Podhalu przygotowania do Wielkanocy rozpoczynały się już od Środy Popielcowej. Dzień wcześniej kończono ostatnie zabawy wiejskie i rozpoczynał się okres Wielkiego Postu. Poszczono różnie: jedni ściśle przestrzegali piątków, inni pościli nawet kilka dni w tygodniu, odmawiając sobie jedzenia pokarmów bądź drastycznie je ograniczając. W okresie tym gospodynie myły i szorowały garnki popiołem, by nie pozostał na nich tłuszcz. Jedzenie miało być bowiem tak „chude”, żeby w pokarmie nie znalazło się choćby jedno oczko tłuszczu z brudnego garnka. Było tak aż do Wielkiego Piątku.
W niektórych rejonach Podhala w czwartą niedzielę postu kultywowano zwyczaj „śmierztecki”. Młode dziewczyny przygotowywały kukłę podobną do śmierci, przywiązywały do patyka i chodziły z nią od domu do domu, by następnie utopić w rzece. Zwykle kukła ta zrobiona była ze słomy.
Niedziela Palmowa nazywana na Podhalu była „Kwietną Niedzielą”. Wtedy też święciło się „bazicki” czyli gałązki wierzbowe, często zdobione bibułkami czy wstążkami. „Bazicki” przechowywane były w domach przez cały rok, gdyż miały chronić przed pożarem i innymi nieszczęściami. Poświęcone „bazicki” gazda wkładał przy pierwszej orce pod skibę ziemi. Miało to dać większy urodzaj i plony. Wielki Tydzień na Podhalu był okresem przygotowań do Wielkanocy.
Wcześnie rano w Wielki Piątek młode dziewczyny obcinały sobie kosmyk włosów. Potem myły głowę w pobliskim strumyku. Podobno zapewniało to, że fryzura była piękna i bujna przez kolejny rok. W Wielki Piątek nie wolno było wykonywać żadnych prac polowych. Był to też dzień ścisłego postu, gdzie jedzono kwaśnicę gotowaną wyłącznie z kapusty kiszonej wraz z ziemniakami. Ziemniaki pieczono w piecu.
W Wielką Sobotę święcono pokarmy. Do kościoła niesiono wiklinowy koszyk – „kosołkę”, w której znajdowały się: baranek z masła, oscypek, jajka barwione łuskami cebuli, słonina, kiełbasa, moskol, sól, chrzan, wykrawki
ziemniaków. Wszystko to ozdabiano mirtem i gałązkami jałowca.
Kiedy „kosołkę” poświęcono i przyniesiono do domu, obchodzono z nią całe domostwo. Potem robiono tzw. „świyncelinę”. To potrawa ugotowana ze wszystkich produktów poświęconych w tradycyjnym wielkanocnym koszyczku. Produkty krojono w kostkę, zalewano kwaśnym mlekiem. Potrawę jedzono z jednej miski. W Bukowinie Tatrzańskiej w Wielką Sobotę do chwili obecnej kultywowane jest również święcenie ognia. Podczas nabożeństwa ksiądz zapala paschał, od niego mężczyźni zapalają huby, wcześniej przyniesione z lasu. Dym z żarzącej się huby, którą zabierano do domu, ma zapewnić dostatek.
Rezurekcja w kościele była w niedzielę wczesnym rankiem. Po nabożeństwie wszyscy wracali do domu na wspólne śniadanie. Po modlitwie pierwszą czynnością przy stole było zjedzenie chrzanu.
Drugi dzień Świąt Wielkiej Nocy to lany poniedziałek. Wtedy też młode dziewczyny oblewane były przez kawalerów wodą z wiader. Woda jest symbolem życia.
By podtrzymać tradycję i zapoznać młode pokolenia z obrzędami, gminy organizują corocznie konkursy związane z obchodami Świąt Wielkanocnych. W tym roku przyglądnęliśmy się konkursowi na najładniejszy tradycyjny koszyk zorganizowanemu przez Gminny Ośrodek Kultury Regionalnej Kościelisko. Brała w nim udział młodzież i dzieci do 16 lat.
Warunkiem konkursu było przedstawienie jurorom tradycyjnej góralskiej „kosołki”:
- co najmniej 7 rodzajów pokarmów: chleb, sól, jajko, wędlina, ser, chrzan i ciasto (baba wielkanocna), masło
- koszyk winien być z wikliny, słomy, wyścielony serwetą, chustą lnianą, ozdobiony zielenią bukszpanu, mirtu lub gałązek borówki
- ubiór właściciela koszyczka – tradycyjny strój góralski.
Konkurs wygrała Oliwia Pańszczyk. Gratulujemy wygranej.
Tekst i fotografie: Renata Piżanowska
Galeria zdjęć:
Dodaj komentarz