Zanim przyjedzie buldożer
Zakopane jest miejscowością stosunkowo młodą, i zurbanizowaną dopiero w ostatniej setce lat swego istnienia, stąd niewiele jest tu obiektów, zasługujących prawdziwie na miano zabytku, czyli pamiątki przeszłości, mającej wyjątkową wartość historyczną, artystyczną, naukową bądź emocjonalną, stanowiącej świadectwo minionej epoki lub zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na jej wartość artystyczną, naukową lub historyczną.
W potocznym rozumieniu, i w dyskusjach toczonych na forum publicznym ochrona zakopiańskich zabytków dotyczy prawie wyłącznie obiektów architektonicznych, głównie budynków. W uwagi na fakt, iż w zdecydowanej większości są to domy drewniane, z natury rzeczy mniej trwałe od budowli innego typu – ich wiek nie sięga zbyt często poza granicę połowy XIX wieku. Poza tym – poza kilkunastoma budynkami, będącymi przykładami autentycznego budownictwa góralskiego oraz grupą obiektów, wywodzących się z charakterystycznego budownictwa willowego, określanego jako szwajcarskie czy tyrolskie, przekładów witkiewiczowskiego stylu zakopiańskiego oraz niewielu charakterystycznych dla lat międzywojennych budynków hotelowych lub willowych – niewiele jest obiektów, które powinny być chronione jako przykłady architektury wartościowe dla miejscowości turystycznej, mogące stanowić przedmiot podziwu i wzorzec dla przyszłych pokoleń.
W dodatku znakomita większość tych obiektów to prywatne domy mieszkalne lub gospodarskie. Komfort ich użytkowania – ze współczesnego punktu widzenia – jest i pozostanie niewielki, a uciążliwość życia posiadacza zabytku będzie się stale powiększać. Można się więc spodziewać, że z upływem lat naciski na władze konserwatorskie ze strony właścicieli takich obiektów w kierunku ich modernizacji, przebudowy, czy zgoła rozbiórki będą rosły. Ponieważ można też przypuszczać, że w miarę wzrostu skuteczności egzekwowania prawa, władze będą naciskom tym ulegać w coraz mniejszym stopniu – domniemywać należy, iż będzie także rosła liczba pożarów i innego rodzaju dewastacji, wykonywanych przez tzw. nieznanych sprawców w obiektach zabytkowych, wobec których władze komunalne będą coraz bardziej bezsilne.
Spośród wielu obiektów, dziś uważanych za zabytkowe, większość to budynki, związane z postaciami, które współtworzyły zakopiańską legendę. Bowiem choć zabytków w sensie materialnym Zakopane ma niewiele, to jednak związki tej miejscowości, a co za tym idzie – jej substancji materialnej z ludźmi znanymi z polskiej historii i kultury są znaczne, o wiele większe niż wynikałoby zarówno z czasu, w jakim zachodziły, jak i przestrzeni, na której działały. Dla utrwalenia tej tradycji, z której wywodzi się mocno niedookreślona, ale przecież oddziaływująca na wszystkich legenda Zakopanego, utrwalenie wiedzy o związkach wielkich Polaków (a niekiedy i obcokrajowców) ze stolicą Tatr, jest ze wszech miar wskazane. I tu dochodzimy do sedna sprawy: z punktu widzenia wartości kulturowych i historycznych Zakopanego, znacznie ważniejsze od zachowania materialnej substancji setek mniej czy bardziej zrujnowanych zabytkowych ruder jest zachowanie oraz udostępnianie informacji historycznej o tych obiektach i związanych z nimi ludziach i wydarzeniach.
Tymczasem obecnie nawet w stosunku do chronionych prawem i będących w gestii społecznej (państwo, samorząd, parafie) obiektów z informacją tą jest, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Informacji albo nie ma w ogóle, albo jest ona trudno dostępna (tzn. żeby dotrzeć do informacji, trzeba się wcześniej zainteresować obiektem, czyli podejść do niego z własnej inicjatywy wystarczająco blisko), albo zamiast informacji mamy do czynienia z dezinformacją. Niekiedy – z ignorancją.
Przyjrzyjmy się, jak wygląda to w otoczeniu kilku najbardziej znanych obiektów zakopiańskich.
Nie trzeba dodawać, że obiekty mniej znane, w tym takie, które są albo w przededniu wyburzenia, albo czekają na zmianę statusu własności – są pod tym względem jeszcze bardziej pokrzywdzone.
Niektórym konserwatorom-marzycielom roi się szczęsna wizja Zakopanego z końca XIX wieku, wizja miasta, w którym same stylowe wille, usytuowane w przestronnych i dobrze utrzymanych ogrodach, w których mieszkaliby sami mili i kulturalni ludzie, odwiedzani przez prominentnych i bogatych turystów z szerokiego świata. Któż by tego nie chciał! Jednak te czasy, kiedy to – jak w 1900 r., kiedy to wg oficjalnego spisu ludności Zakopane wraz z Olczą zamieszkiwały 5283 osoby, odwiedzane przez 10 tysięcy przyjezdnych – nigdy już nie wrócą. Obserwujemy, naturalnie z nadzieją, proces postępującej degradacji Zakopanego w stosunku do okolicznych miejscowości, wyrażający się m.in. zmniejszaniem się liczby stałych mieszkańców, jednakże wątpić należy, czy bez intensywnej eksterminacji demograficznej liczba ta zejdzie poniżej 20 tysięcy, a co gorsza – mimo alarmistycznych prognoz krupówkowych interlokutorów popularnych telewizji – rośnie liczba odwiedzających nasze miasto turystów. Wszyscy ci ludzie, i mieszkańcy i ich goście, chcą wygodnie i bezpiecznie mieszkać, muszą gdzieś jeść i robić zakupy, mimo intensywnych starań właścicieli zakopianki wciąż chcą tu przyjeżdżać samochodami i gdzieś je parkować. Wizja miasta – ogrodu wydaje się więc ogromnie daleka, choć przy dobrej komunikacji i współpracy z Nowym Targiem pewno jest osiągalna: ¾ zakopiańczyków przeprowadza się na Równię Szaflarską, goście szukający odpoczynku w Tatrach zatrzymują się w luksusowych pensjonatach nad Czarnym i Białym Dunajcem, a do zamienionego w ogrody szczęśliwości Zakopanego dojeżdżają bezpłatnym metrem, by udać się w Tatry czy kupić wymarzony unijny oscypek na ukochanych Krupówkach. Jako wciąż jeszcze mieszkaniec Nowego Targu też bym sobie tego życzył, ale jako realista raczej w to wątpię. Do realizacji tej wizji potrzebny byłby jeszcze ktoś w rodzaju barona Georgesa Haussmanna, prefekta departamentu Sekwany, który na polecenie cesarza Napoleona III w początkach II połowy XIX wieku przekształcił Paryż w nowoczesne miasto, jednocześnie eksponując najważniejsze zabytki stolicy, poprzez zniszczenie tysięcy równie starych, ale zniszczonych i mniej istotnych ruder. Jak się ocenia, by Paryż wypiękniał i miał odpowiednie perspektywy, polec wówczas musiało około 60% budynków, niewątpliwie zabytkowych, ale nie mających większego znaczenia historycznego kulturowego. Ocalono jednak to co najważniejsze – informację kulturową i historyczną.
Zapewne nie stać Zakopanego na to, by wyburzyć 60 % miasta po to, by to co pozostanie stało się miastem naszych marzeń. Ale na pewno stać nas na to, by przed najważniejszymi obiektami, także tymi całkowicie przebudowanymi – stanęły tablice z informacją o tym, jakie znaczenie miało to miejsce dla naszej historii. Ponieważ zaś jesteśmy zapewne jednym nielicznych miast w Polsce, którego ulice – jak na razie – trudno poddają się koniunkturom politycznym i w większości noszą nazwy albo lokalne, albo odnoszące się do osób, faktycznie związanych z Zakopanem – można to wykorzystać poprzez umieszczanie na tabliczkach z nazwami krótkich informacji o tych osobach i charakterze tych związków.
Tekst: Maciej Pinkwart
Dodaj komentarz