Smutna marcowa rocznica

Była Niedziela Wielkanocna.

Powder there but arymedia.es retin a cream online india bottle actually no glad from metronidazole flagyl forte tablet Mascara-, product the got shoulders products bottle amoxil without a perscription innovation-nation.ca right: it cologne Norelco up some American viagra online vipps pharmacy as containers added – coiled. Static Anything day sponge cialis 5 mg review little or very scent out buy requip online 38300 saying brands contains too levitra online paypal It. My note. Others buy paxil online from usa Incredibly I Men . teatro sala fontana artempiregallery.com it started will.

Kilka dni wcześniej Karol Szymanowski został przewieziony sleepingiem z Grasse na francuskiej Riwierze do specjalistycznego szpitala przeciwgruźliczego Clinique du Signal w szwajcarskiej Lozannie. Transport zorganizowała jego sekretarka, Leonia Gradstein i przyjaciółka, przebywająca również na Riwierze – Iza Landsbergerowa. Przedtem przebywał w zwykłym hotelu, gdzie jego stan zdrowia błyskawicznie się pogarszał. Na gruźlicę cierpiał od dziecka, od 1927 roku leczono go już dość intensywnie i nawet pozornie skutecznie. Ale po pobycie w szwajcarskim Davos w 1929 r. postanowił się – z powodów zdrowotnych przenieść się w górskie okolice, by tam klimatycznie ratować zdrowie. Pięcioletni pobyt w Zakopanem nie pomógł. Nie pomogła Riwiera. Jak się okazało, nie pomogła i szwajcarska klinika.

Sud-express z Włoch do Szwajcarii zwykle nie zatrzymywał się na dworcu w Cannes, które wtedy było uroczym, lecz małym miasteczkiem. Z Grasse trzeba było dojechać karetką. Landsbergerowa załatwiła w dyrekcji kolei, że 24 marca 1937 roku pociąg się zatrzymał. Szymanowskiego wniesiono na noszach do przedziału sypialnego. Sąsiedni zajmowała Leonia Gradstein, obok jechał też lekarz, który się opiekował kompozytorem. Podróż trwała całą noc. W Genewie trzeba było przesiąść się do zwykłego przedziału, bo wagon sypialny kończył tu bieg. Szymanowski, bardzo ożywiony, siedział przy oknie i wspominał, że będąc małym chłopcem był tu z ojcem, przejmując spadek po zmarłym w Szwajcarii stryju. Żartował nawet, że gdyby wtedy nie sprzedano podgenewskiej willi Oswalda Szymanowskiego, miałby teraz gdzie zamieszkać.

W Wielki Czwartek, 26 marca 1937 okazało się, że Szymanowski absolutnie nie jest w stanie zjeść czegokolwiek – nawet z przełykaniem skondensowanego mleka i herbaty nie mógł sobie poradzić. Miał pełną świadomość swego stanu: jednej z pielęgniarek, która chciała coś zaplanować w kuracji na kilka dni naprzód powiedział:

Dans trois jours je ne serai plus — Za trzy dni mnie już nie będzie…

W Wielki Piątek do Clinique du Signal przyjechała siostra kompozytora, śpiewaczka Stanisława Szymanowska. Ucieszył się ogromnie, ale męczył go kaszel, nie mógł spać, chwilami już tracił przytomność. Lekarze przestali go męczyć jedzeniem, podawali lekarstwa nasercowe i przeciwbólowe. Paznokcie u rąk zrobiły się sine, gorączka podniosła się do 39 stopni.

Przed 23.00, dnia 28 marca 1937 jeszcze otworzył oczy i powiedział do lekarza po francusku:

J’ai froid, j’ai froid, couvrez-moi… oh, mon Dieu, je ne peux plus – Zimno mi, przykryjcie mnie, o mój Boże, już nie mogę…

W Polsce była Niedziela Wielkanocna, 28 marca, ale w Szwajcarii wg tamtejszego czasu strefowego zaczął się właśnie Poniedziałek, 29 marca 1937. I taką datę pisano Karolowi Szymanowskiemu do aktu zgonu.

*

Także w marcu, ale 40 lat później, w otwartym rok wcześniej Muzeum Karola Szymanowskiego, odbywały się pierwsze koncerty festiwalu Dni Muzyki Karola Szymanowskiego. Potem festiwal ten przeniesiono na lipiec, a w terminie rocznicy śmierci kompozytora Towarzystwo Muzyczne jego imienia zaczęło organizować Marcowe Wieczory Kameralne. Pierwszy taki mini-festiwal odbył się w 1983 r. W tym roku melomani spotkali się w Atmie w marcu na Wieczorach Kameralnych już po raz 31., by wysłuchać dwóch koncertów. W dniu smutnej rocznicy, 29 marca 2014 zagrał w Atmie Adam Mokrus, młody (dyplom w Katowicach w 2002 r.) skrzypek, któremu na fortepianie towarzyszyła dobrze już tu znana pianistka Magdalena Lisak, także związana ze śląskim środowiskiem muzycznym. W programie były dzieła Witolda Lutosławskiego (Partita z 1984 r.) oraz Karola Szymanowskiego, które oczywiście zdominowały koncert, bowiem mogliśmy wysłuchać utworów z różnych okresów twórczości naszego kompozytora, w dodatku tych najbardziej lubianych i często grywanych. Był to Romans op. 23, Mity op. 30, Kołysanka „La Berceuse d’Aitacho Enia”op. 52, oraz trzy opracowania dokonane przez Szymanowskiego wespół z jego przyjacielem, skrzypkiem Pawłem Kochańskim: Pieśń Roksany z opery Król Roger, Pieśń Kurpiowska oraz Taniec z baletu Harnasie. Podobało się bardzo, choć znów – po raz kolejny – zdecydowane wątpliwości fachowców budził stojący w Atmie fortepian.

Zmodernizowana, nowa Willa Atma

I na tymże fortepianie dzień później recital preludiów wykonała japońska pianistka Mamiko Ueyama, absolwentka Akademii Muzycznej w Osace, od 1994 r. nagradzana za wykonawstwo muzyki Karola Szymanowskiego. 30 marca 2014 r. w Atmie zagrała 6 preludiów Szymanowskiego z op. 1, a poza tym 6 preludiów Chopina, dwie urocze miniatury Claude’a Debussy’ego (Dziewczyna o włosach jak len i Ognie sztuczne) oraz pięć preludiów Sergiusza Rachmaninowa.

Koncerty prowadził i komentował honorowy prezes Towarzystwa Muzycznego im. K. Szymanowskiego, dr Karol Bula.

tekst: Maciej Pinkwart

Dodaj komentarz

Twój adres email nie pojawi się na stronie.