Pieśń nad wykopkami
Na kolejne koncerty wypadło nam przenieść się do gościnnej od lat dla muzyki galerii rzeźbiarskiej Ryszarda Orskiego, co okazało się zadaniem trudnym i postawiło przed melomanami sporą przeszkodę, w postaci konieczności pokonania głębokich wykopów, brnięcia przez błoto i narażania się na skręcenie nogi lub co najmniej utytłania w zakopiańskim bagienku bynajmniej nie metaforycznym. Bowiem ulica Broniewskiego, przy której galeria się znajduje, jest przez władze miasta właśnie remontowana, i ambitne to zadanie realizowane jest mimo parszywej pogody, a raczej niepogody. Codzienne zlewy, pluty, siąpawice i inne przyjemności zakopiańskiego klimatu sprawiły, że droga na koncert stała się drogą przez mękę.
Ale daliśmy radę. Brnąc przez kałuże, utykając w glinie, zapadając się między kamienie, pluskając w błotku co wieczór kilkadziesiąt osób zapełniało salę w galerii, zapewne przyczyniając miłym gospodarzom mnóstwa kłopotów porządkowych, ale atmosfera była nadzwyczajna. O dojeździe bowiem, nawet terenowym autem, od pewnego momentu nie było mowy: część osób zostawiała samochody na ulicach Antałówki i Kozińca, część brnęła aż od Bristolu, a niektórzy per pedes z centrum miasta…
16 lipca 2014, w środę, w Galerii Orskiego mieliśmy okazję słuchać poznanych już dzień wcześniej w „Atmie” Adama Zdunikowskiego i Mirosława Feldgebla, tym razem w repertuarze zdecydowanie poważniejszym. W programie recitalu wokalnego znalazły się bowiem pieśni kompozytorów polskich: Stanisława Moniuszki, Fryderyka Chopina, Ignacego Jana Paderewskiego, Mieczysława Karłowicza i Karola Szymanowskiego. Pieśni brzmiały akustycznie bardzo dobrze i w zasadzie nie byłoby się do czego przyczepić (no, może trochę do dykcji: w „Atmie” wydała mi się doskonała, w galerii nie koniecznie), gdyby nie fakt, że jeśli każda z osobna była ważna i ciekawa repertuarowo, to w sumie były dość nudne, i tematycznie i melodycznie. Na tle banału tekstowo-muzycznego (z żalem włączam tu też Karłowicza, bo śpiewak dość nieszczęśliwie wybrał do wykonania nudnawe Skąd pierwsze gwiazdy do słów Słowackiego i Najpiękniejsze piosnki Asnyka) znów zajaśniał Szymanowski, którego cykl Pieśni miłosnych Hafiza op. 24 zamknął recital.
Tekst: Maciej Pinkwart
Dodaj komentarz