Kurpie wśród ciupag i łyżników
Finałowy koncert XXXVII Dni Muzyki Karola Szymanowskiego był prawdziwie szokującym eksperymentem, dobrze świadczącym o prężności programowej organizatorów festiwalu i jego kierowniczki artystycznej – prof. Joanny Domańskiej. Oto zaproszono nas do Sali Etnograficznej Gmachu Głównego Muzeum Tatrzańskiego przy Krupówkach, gdzie – o ile się orientuję – nigdy wcześniej nie prezentowano muzyki. Pomieszczenie jest świetne akustyczne, a folklorystyczny entourage stanowił doskonałą scenografię do występu, prezentującego artystyczne opracowania muzyki ludowej. Ktoś, kto uważałby za dysonans fakt, że kolekcja ludowych wyrobów z Podhala była tłem dla prezentacji utworów, wiążących się z odległym o kilkaset kilometrów regionem Kurpi – byłby małostkowy. Muzykom wszak znane jest pojęcie kontrapunktu, zaś kontrast stanowi jeden z najbardziej wyrazistych czynników artystycznych…
Wykonawcami koncertu byli członkowie zespołu wokalnego Contento Coro, działającego od 2007 roku, oczywiście w Katowicach, pod kierunkiem Marii Piotrowskiej-Bogaleckiej, a w programie były wyłącznie opracowania pieśni ludowych z rejonu Kurpi, dokonane przez pięciu kompozytorów z różnych epok: Karola Szymanowskiego (1928/28), Romualda Twardowskiego (1980), Stanisława Moryto (1997), Kazimierza Sikorskiego (1947) i Romana Maciejewskiego (1929). Zrobił się więc z tego wieczór monograficzny, a my byliśmy niejako świadkami prezentacji wyników zaocznych warsztatów kompozytorskich. Paranaukowy charakter imprezy podkreślił jeszcze udział etnomuzykologa dr Bożeny Lewandowskiej, która w dwóch częściach przedstawiła wykład o unikatowości folkloru kurpiowskiego, o tym, czym jest muzyka narodowa, i o wielkich zasługach Oskara Kolberga, którego badania miały się nijak do tematyki koncertu, ale temat stanowił nawiązanie do trwających obchodów Roku Kolbergowskiego, co pozwoliło dofinansować koncert ze środków ministerialnych w ramach programu „Kolberg 2014”.
Bowiem wszyscy kompozytorzy, których dzieła usłyszeliśmy, bynajmniej nie korzystali z prac Kolberga, tylko z dwóch zeszytów opublikowanych w latach 20-tych zapisów z kolekcji księdza Władysława Skierkowskiego pt. Puszcza kurpiowska w pieśni. A prekursorem owej fascynacji dziełem Skierkowskiego był Karol Szymanowski.
Doskonałe wykonanie pieśni przez katowicki zespół nie osłabiło wrażenia pewnej nudy, zwykle towarzyszącej koncertom, których założenie ma charakter bardziej muzykologiczny, niż muzyczny. Szymanowski, oczywiście, był jak zawsze najciekawszy, choć muszę przyznać, że kończące koncert trzy pieśni Maciejewskiego dorównywały mu inwencją twórczą. Opracowania Romualda Twardowskiego były interesujące, prace Stanisława Moryto nie zrobiły na mnie większego wrażenia, zaś Sikorski mnie zanudził.
Prezes Towarzystwa Muzycznego im. K. Szymanowskiego, prof. Joanna Domańska, żegnając publiczność zapowiedziała spotkanie na XXXVIII Dniach Muzyki, za rok, w Zakopanem. A jeszcze dwa dni wcześniej na łamach „Tygodnika Podhalańskiego” opublikowała list, w którym straszyła, że jeśli polityka władz Zakopanego wobec festiwalu Szymanowskiego się nie zmieni, impreza zostanie przeniesiona tam, gdzie ją potrafią należycie docenić. Wiadomo, że chodzi o Katowice. Czyżby więc uzyskano jakieś wiążące obietnice w sprawie dofinansowania Dni Muzyki?
Raczej wątpię. Przed wyborami burmistrz zapewne nie zechce szafować obietnicami finansowymi dla instytucji, którą – niestety! – już dawno przestano kojarzyć z Zakopanem i zakopiańskim elektoratem. Lepiej jest wesprzeć imprezę, organizowaną przez zakopiańczyków, którzy potrafią przy każdej okazji przypominać o wiodącej roli, jaką w sprawach muzycznych sami sobie zadekretowali. Zresztą jest i inny aspekt tej sprawy. Towarzystwo Szymanowskiego wyautowało się z Zakopanego niejako na własne życzenie. Od wielu już lat nikt z Zakopanego nie wchodzi w skład władz TMiKS, zlikwidowano mieszczące się w Zakopanem Biuro Towarzystwa, wszystkie decyzje zapadają w dość zamkniętym gronie, skupionym wokół Akademii Muzycznej w Katowicach, a kryzys „zakopiańskości” w Towarzystwie pogłębiło Muzeum Narodowe w Krakowie, praktycznie wyrzucając TMiKS z „Atmy”, która od początku stanowiła siedzibę Towarzystwa, gdzie trzymało ono swoje lary i penaty. To znaczy, formalnie rzeczy biorąc, adres przy Kasprusiach jest nadal oficjalną, statutowo-pieczątkową siedzibą Towarzystwa, ale jego biuro, prowadzące administrację i organizujące imprezy, mieści się w Katowicach. Muzeum trudno się dziwić, bo w ostatnich latach owa siedziba Towarzystwa w „Atmie” była w zasadzie magazynem papierów i rupieci, wykorzystywanym jedynie podczas imprez jako garderoba dla wykonawców i miejsce, gdzie prezes kładł swoje podpisy na umowach, zawieranych z występującymi muzykami. To trochę mało, jak na związek z Zakopanem instytucji, która w głównych punktach swego statutu ma pomoc w działalności „Atmy” i działanie na rzecz rozwoju kultury muzycznej w Zakopanem.
Nie wiem, jak sprawy potoczą się dalej, ale obawiam się, że założone w 1977 r. Towarzystwo i organizowany przez nie Festiwal stracą kontakt z Zakopanem. Być może jest to naturalny element rozwoju kultury w naszym mieście – eliminacja kogoś, kto wydaje się tu już niepotrzebny, a w ogóle stanowi niepotrzebną konkurencję dla miejscowych. Być może tak musi być. Ale, nie ukrywam, że jako człowiek, który blisko 40 lat temu współorganizował pierwsze (i kilka następnych) Dni Muzyki Karola Szymanowskiego w Zakopanem oraz którego podpis figuruje na piśmie, zapraszającym do założenia Towarzystwa Muzycznego im. Karola Szymanowskiego, uznałbym to za osobistą porażkę.
Nie pierwszą zresztą i, być może, nie ostatnią w życiu. Ale eviva l’arte!
Tekst i fotografie: Maciej Pinkwart
Dodaj komentarz