Stara Atma, Zakopane
Nazajutrz, w niedzielę 6 marca 1977, przypadała pierwsza rocznica otwarcia muzeum w Atmie. Z tej okazji w programie festiwalu znalazła się dyskusja o celach i zadaniach muzeum. Zaprosiłem do niej muzyków, dziennikarzy, działaczy zakopiańskich i oczywiście dyrekcję Muzeum Narodowego w Krakowie. Szokujące było to, że najważniejsze władze Zakopanego – naczelnik Stanisław Żygadło, sekretarz Stefan Gustek, kierowniczka wydziału kultury Stanisława Strachanowska – przyszli do Atmy równym rządkiem, dyskutowali z ogromnym przejęciem, gorąco popierając naszą działalność i wyrażając troskę o jak najlepszy rozwój Atmy. I nikt się tym razem nie spieszył na inne zebranie, mimo że ministra już nie było. No, był co prawda towarzysz Józef Pruś z KC… Ja oczywiście nikomu z nich nie wytykałem tego, że jeszcze na tydzień przed imprezą, pod koniec lutego, powiedziano mi wprost, że dla Atmy i dla mnie osobiście byłoby najlepiej, żebyśmy ten festiwal w ogóle odwołali. Dyskusję prowadził bardzo sympatycznie i fachowo Tadeusz Chruścicki, wspierany gorąco przez kuratora, doktora Jerzego Banacha. Przecierałem oczy i szczypałem się w nogę, zastanawiając się, czy mi się to wszystko nie śni. Deklaracje poparcia i współpracy składali wszyscy – od Teresy Chylińskiej, występującej w imieniu Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, przez Zdzisława Sierpińskiego i innych dziennikarzy muzycznych po Wincentego Galicę, prezesa Związku Podhalan, i przedstawicieli Związku Polskich Artystów Plastyków. Konkluzje z dyskusji były dwie: festiwal będziemy kontynuować, poza tym znajdziemy jeszcze inne formy stałej prezentacji muzyki „na żywo” w Atmie. I druga, już moja, prywatna, którą się na razie nie podzieliłem z obecnymi: pańska łaska na pstrym koniu jeździ, więc żeby się uniezależnić od koniunktur politycznych i personalnych, trzeba stworzyć jakieś ciało społeczne, by mieć stałe oparcie. To przeświadczenie pogłębiło mi jeszcze moje popołudniowe spotkanie z władzami Muzeum, podczas którego ci sami panowie, którzy godzinę wcześniej gorąco chwalili festiwal i moją w nim działalność – postawili mnie na dywaniku i wyliczając wszystkie moje i nie moje niedoróbki organizacyjne, dali mi do zrozumienia żebym sobie nie myślał i przypomnieli, kto tu rządzi. Zgodziłem się z nimi, bo niewątpliwie mieli rację: ja nie byłem od rządzenia…
Fragment książki Macieja Pinkwarta „Stara Atma”
Dodaj komentarz